Fotel bujany nie był nigdy na czele mojej zakupowej listy. O ile bardzo doceniam jego praktyczne i estetyczne walory, tak relaks kojarzy mi się z książką czytaną przy kawie w dużym i miękkim uszaku… Nie mogłam jednak przejść obojętnie obok spisanego na straty staruszka. Znalazłam go podczas jednej z pierwszych wizyt na targowisku Rotherhithe. Nie jest to specjalnie duży Car Boot, ale szczęście uśmiechnęło się tam do mnie kilkakrotnie.
Zbierałam się z jego przerobieniem kilka miesięcy, ponieważ wymagał więcej, niż wizualnego liftingu. W niestabilne szczebelki wbiłam gwoździe, które miejscami, razem z dziurami po kornikach i innymi nierównościami, potraktowałam wypełniaczem do drewna. Najbardziej obawiałam się pęknięcia na siedzisku, z którym jednak uporałam się wwiercając od spodu metalowe płytki. Drewno lekko tylko oszlifowałam, ponieważ użyłam farby Annie Sloan w kolorze Old Ochre, która nie wymaga zdejmowania poprzednich powłok. Powierzchnię zabezpieczyłam jasnym woskiem.
Do stylizacji użyłam jaśka z uszytą przeze mnie poszewką, która dzięki kopertowemu zamknięciu nie wymaga zamka. Całość to kompletny recykling, w którym pomogły mi skrawki lnu od jednej z mam i stara serwetka od drugiej. Rzadko podliczam koszty, bo wbrew pozorom niespecjalnie oszczędna ze mnie osoba. Tym razem jednak muszę się pochwalić. Za krzesło zapłaciłam funta, farby i wosk zużyte w mniej niż 10% to jakieś 2,50£. Całkowity koszt przerobionego krzesła wyniósł zatem 3,50£ czyli ok. 17zł!
Nie ma pomieszczenia, w którym bujaki się nie sprawdzą, zwłaszcza że ich różnorodny design pozwoli każdemu znaleźć swojego ulubieńca. Moje krzesło to popularna w Anglii szczebelkowa wersja, która ma bardzo klasyczny charakter. Na wybranych zdjęciach znajdziecie też bardziej współczesne przykłady, np. niesamowicie modny Eames.
Bujany fotel to najlepszy pomysł na werandę, ale nie przyszło nam niestety żyć w upalnym Texasie… Kolorystykę dobrałam do sypialni, którą urządzam w stylu shabby chic. To właśnie tam w sąsiedztwie szafy i pod oknem stanął mój stary-nowy fotel.
osobiście nie podoba mi się taki styl, ale w odnawianiu starych rzeczy jest jakaś magia.
Magia odnawiania polega też na tym, że można dopasować wizję do stylistycznych preferencji 🙂
Pięknie! Poduszka też bardzo urzeka… Od dłuższego czasu przymierzam się do kupna takiego krzesła… Zastanawia mnie tylko kwestia szczebelków. W przypadku Twojego fotela są to cienkie drążki. Mialam możliwość kupienia wlasnie takiego w moim ulubinym bialym kolorze, ale mialam obawy, że oparcie nie będzie należało do zbyt wygodnych. Obecie szukam takiego, który „drązki” bedzie mial zastąpione „a la sztachetkami” ;). Może jednak niepotrzebnie marnuje czas… bo właśnie taki jak Twoj nalezy do super wygodnych (?)
Nie wiem czy będzie wielka różnica jeśli szczebelki będą płaskie… Są specjalne pokrowce na oparcia, ale ja polecam zarzucić sobie jakiś miękki kocyk 🙂 Nie jest to mój najwygodniejszy mebel – z fotelem uszakiem nie może konkurować. Najwygodniejszy bujak na jakim siedziałam to Thonet mojej babci, ale design już całkiem w innym stylu.
Dziękuję za odpowiedź. Thonet jakoś mi nie leży, choć rzeczywiście mialam okazje go wypróbować i było calkiem miło :). Do kupna fotela uszaka też się przymierzam. 🙂 Ale póki co kończy się to śledzeniem aukcji na ebay’u ;).
Powodzenia w poszukiwaniach w takim razie!
Fotel cudny, największa frajda, że sama go odnowiłaś. Sama szukam czegoś podobnego ale jak na razie bez skutku, a nowy nie będzie miał tego uroku. Biały kolor jak najbardziej w moim typie, choć miętowy tez byłby świetny 🙂 Pozdrawiam serdecznie z http://head-overhills.blogspot.com/
Dzięki Lola:) Na pewno zajrzę na Twojego bloga!
Fotel po odnowieniu wygląda naprawdę wspaniale! Mi też kojarzy się on trochę z drewnianym gankiem w Texasie:)
Pozdrawiam:)
Fotel świetny i bardzo udana przeróbka. A na zdjęciu ‚przed’ wypatrzyłam też świetne donice 🙂
Dzięki! A balie jako donice mają mi zazielenić betonową cześc ogródka. Zobaczymy jak to wyjdzie… pozdrawiam 🙂
Ogromnie piękne te Twoje mebelki. Nie moge sie napatrzeć. Marze o takim bujanym fotelu…
Pozdrowienia przesyłam – Ala.